Wtorkowy
wieczór postanowiłem spędzić na wysychającym bagnie,teren jest arcyciekawy,
duże pole zboża i niedaleka ściana lasu sugerują dobre warunki dla przebywania
zwierzyny.Tydzień temu w okolicy tego miejsca natknąłem się na cztery byki i
dwie łanie.Te spotkanie pobudza moją wyobraźnię i idąc na zasiadkę w myślach
widzę tą chmarę paradującą przed moim obiektywem.Niestety marzenia marzeniami a
rzeczywistość swoje,ale źle nie było,powiem więcej było bardzo dobrze :)
Na wejściu spłoszyłem sarnę,narobiła rabanu i
już wiem że przez długi czas nic ciekawego nie będzie się działo.Ku mojemu
zaskoczeniu w niecałą godzinę po przyjściu z lewej strony wychodzi łania.Zbliża
się powoli do mnie co chwilę przystając,strzyże uszami na wszystkie strony,nozdrzami
wciąga powietrze próbując wyczuć niebezpieczeństwo.Domyślam się że ma ze sobą
cielaka stąd ta ostrożność w jej zachowaniu.Schodzi w dół bagna i po chwili
dostrzegam maleństwo,niestety trawy i trzciny skutecznie oszukują mój autofocus
który gubi ostrość i z kilkunastu zdjęć małego żadne nie jest ostre.Tak to już
jest ,sytuacja znakomita ale niewykorzystana.Łania zatacza koło i powraca na
miejsce w którym ją zobaczyłem,nagle chyba mnie wyczuwa bo szybko oddala się w
stronę lasu.
Po
obserwacji łani nadlatuje błotniak,schrzaniam sprawę zajęty telefonem dostrzegam
go w ostatniej chwili i puszczam tylko jedną serię .Jestem zły na siebie,żeby
nie moja nieuwaga to mógłbym przygotować się solidnie do nalotu.
Długo nic się nie dzieje,siedzę znudzony,tyłek i kości mnie bolą od niewygodnej pozycji,rozciągam się i kontempluję widoki.Co jakiś czas jednak obserwuję teren,znowu dostrzegam ruch po lewej,kieruje obiektyw w tamtą stronę i już wiem to sarna.Prowadzę ją optyką przez łan,zboże jest wysokie i widzę tylko rozstępujące się kłosy.Wychodzi naprzeciwko i od razu dostrzega takie dziwne coś niepasujące do otoczenia.Zaciekawiona postanawia sprawdzić co to,podchodzi coraz bliżej ale tak żeby poczuć wiatr ode mnie.Gdy go dostaje,głośnym poszczekiwaniem oznajmia swoje niezadowolenie i daje dyla z powrotem.Siedzę do późnego wieczora,ale oprócz komarów nic mi nie uprzymila czasu, pakuję się i zmykam do domu.
Doskonałe miejsce. Jeden wieczór i tyle tego dobra! Elegancka ta łańka w zbożu. Bardzo lubię takie spokojne, jednolite tła. A z błotniakiem będziesz miał nauczkę. W terenie nie bawimy się telefonami i innym elektronicznym badziewiem! :). PS. Szkoda, że dałem rady dojechać!
OdpowiedzUsuńŻałuj Wojtku było bardzo sympatycznie :) ale to nic nadrobimy to niedługo.Te opisane miejsce nie jest tym na które chciałem Ciebie zabrać.Tamto o którym wspominałem podczas naszej rozmowy, wydaje się bardziej atrakcyjne.Co do telefonu ,no wiesz nic się nie dzieje,nuda to automatycznie po niego sięgam.Chyba zaprzestanę go brać w teren.
OdpowiedzUsuńłe no super!!! czy to nie Ty ostatnio mi mówiłeś, że na twoim terenie nie ma jeleni, hę?!?
OdpowiedzUsuńłania świetna i taka buszująca w zbożu! Ale te kleszcze z łba to mogłeś jej zdjąć, była już tak blisko ;) Cielakiem się nie przejmuj, już ja to wiem najlepiej, że te ciapki na bokach to natura wymyśliła po to, żeby autofocusy głupiały!
Wielgachne dzięki :) co do jeleni to jest ułamek procenta do tego co Ty masz u siebie.Chociaż ostatnie dni mówią mi że polepszyło się ostatnio w tym temacie.Kleszcze no wiesz nie chciałem odbiegać od standardu,w końcu Ty narzuciłeś ten trend fotografii gdzie kleszcz jest obowiązkiem w zdjęciu z jeleniowatymi :)))
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńczytam Pawle Twoje opowiesci pelne dramaturgi i akcji - podoba mi sie to wiec masz we mnie stalego czytelnika
OdpowiedzUsuńO dzięki Heniu :) fajnie że będziesz odwiedzał mój blog :)
OdpowiedzUsuń